Kiedy wybieramy się na wakacje, chcemy, aby wszystko było tak, jak sobie wymarzyliśmy. Czasem jednak dochodzi do sytuacji, od których aż włos się jeży na głowie. Tak właśnie było w przypadku pewnego hotelu w Egipcie.
Syn Michelle Crowther trafił do szpitala po wakacjach w pięciogwiazdkowym kurorcie. Zarówno on, jak i 35 innych osób z hotelu Jaz Aquamarine w Hurghadzie, miało objawy grypy żołądkowej.
43-letnia Michelle Crowther i jej dwoje dzieci, 13-letnia Molly i 10-letni George z Croydon, nie mogli nacieszyć się wymarzonym wyjazdem. Cała rodzina skarżyła się na skurcze brzucha, nudności, biegunki i letarg. Jakby tego było mało, stan George’a by na tyle poważny, że musiał dostać dożylne antybiotyki.
„Kiedy przyjechaliśmy do hotelu, nasze pierwsze wrażenia były dobre. Z czasem zaczęliśmy się jednak orientować, że dobrze jest tylko z pozoru, a tak naprawdę wiele rzeczy było nie tak. Przykładowo pamiętam, że nie przykrywano ani nie chowano do lodówki jedzenia w bufecie, a wokoło latały muchy. Te same naczynia były używane do obsługi zarówno surowego, jak i gotowanego jedzenia. Zwróciłam też uwagę, że pościel nie była wymieniana przez osiem dni. Zachorowanie tuż po przyjeździe sprawiło, że nie mogliśmy cieszyć się żadną częścią naszych wakacji” – wyznała Michelle w rozmowie z dziennikiem „The Sun”.
50-letnia Myfanwy Bunting i jej mąż 49-letni Dean wybrali się do tego hotelu z ośmioletnią córką Edan w lipcu 2019 roku. Wystarczyły trzy dni, aby rodzina dostała podobnych objawów, o których wspomnieliśmy wyżej. Kobieta musiała udać się do lekarza – wykryto u niej bakterię E.coli i Shigellę (bakterię, która powoduje czerwonkę bakteryjną).
„Podczas pobytu w hotelu zaniepokoiło nas, że jedzenie nie jest tam właściwie przechowywane. Widzieliśmy nawet, jak niektórzy ludzie zabierali jedzenie, próbowali je, a następnie odkładali. Kiedy zachorowaliśmy, rozmawialiśmy z biurem podróży i personelem hotelu, ale sprawnie się nas pozbyli, twierdząc, że to przez to, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do jedzenia pikantnych potraw. Byliśmy jednak pewni, że to nie był powód objawów chorobowych” – podzieliła się swoimi doświadczeniami Myfanwy.
„Nasze wakacje zostały zrujnowane, a Dean i ja do dziś cierpimy na problemy żołądkowe.” – dodała kobieta.
58-letni Neil Jones ze Stoke-on-Trent w Staffordshire po dwóch dniach od przyjazdu do tego hotelu także dostał uporczywych skurczy.
„Pamiętam, że czułem się źle, a skurcze były nie do zniesienia. Jestem dorosłym mężczyzną, a ból prawie doprowadziił mnie do łez. To miały być fajne wakacje, ale moja choroba zepsuła wszystko” – mówił Neil.
Mężczyzna podkreślił, że kurort nie cieszy się dobrą opinią wśród tamtejszych mieszkańców.
„Kiedy moja dziewczyna poszła do apteki, farmaceuci od razu zapytali ją, czy jest z hotelu Jaz Aqua, zanim jeszcze powiedziała, o co chodzi. Słyszała też, jak inni wczasowicze rozmawiali o zachorowaniu tam” – wyjaśnił 58-latek.
Hannah Clifford, wyspecjalizowana międzynarodowa prawniczka reprezentująca osoby poszkodowane przekazała, że warunki w hotelu Jaz Aquamarine w Hurghadzie bardzo niepokoją.
„Nasi klienci, co zrozumiałe, nie mogli się doczekać wakacji i byli zdruzgotani, gdy już po kilku dniach pobytu pojawiły się u nich objawy żołądkowe. Tego rodzaju choroby mogą prowadzić do poważnych, długotrwałych schorzeń i nigdy nie należy ich lekceważyć. Rodziny nadal mają żal o to, przez co przeszły. Ale biuro podróży TUI jak dotąd nie nawiązało z nami bezpośredniego kontaktu. Chociaż poszkodowani woleliby uniknąć takiej sytuacji, czują, że nie mają innego wyjścia, jak wszcząć postępowanie sądowe” – wyjaśniła Clifford.
Rzecznik biura podróży TUI skomentował słowa prawniczki i zapewnił, że hotele są sprawdzane pod względem bezpieczeństwa i higieny.
Turyści jednak nie są usatysfakcjonowani taką odpowiedzią. Aż cztery osoby po pobycie w hotelu trafiły do szpitala, osiem osób miało Salmonellę, jedna osoba pasożyty w żołądku, a druga bakterię E.Coli i Shigellę. Każdy zdecydował się wszcząć postępowanie prawne przeciwko organizatorowi wycieczek.
Podziel się tą historią z innymi!