in

Jej synek nagle zaczął przewracać oczami i spinać ciało. Wkrótce na jaw wyszła przerażająca prawda

Pewna mama postanowiła nagrać swojego synka, podejrzewając u niego napady padaczkowe. Gdy pokazała wideo lekarzowi, stwierdził, że to jedynie objawy zmęczenia. Czy tak naprawdę zachowuje się dziecko, kiedy jest zmęczone? Dziwne objawy nie dawały mamie spokoju. Wkrótce wyszła na jaw wstrząsająca prawda.

29-letnia Lisa Martin ma synka o imieniu Benji, u którego zauważyła dziwne objawy. Jej dziecko często wywracało oczy do góry i napinało przy tym całe ciało. Kiedy lekarz rodzinny obejrzał chłopca, uznał, że to zmęczenie. Lisa jednak była pewna, że to coś poważniejszego – nie myliła się. Po przeprowadzeniu testów w lokalnym oddziale ratunkowym nie było już żadnych wątpliwości.

Zmęczenie czy jednak padaczka?

Na padaczkę choruje jedno na 2000 dzieci i podczas niej dochodzi do nagłego usztywnienia ciała. Jeśli jest nieleczona, może przyczynić się do powstania trwałych uszkodzeń mózgu, autyzmu lub też doprowadzić do zgonu.

„To mogłoby się naprawdę źle skończyć, gdybyście posłuchali lekarza pierwszego kontaktu i zgodnie z nim stwierdzili, że zachowanie dziecka jest objawem zmęczenia” – stwierdził kolejny lekarz.

Benji został w szpitalu. W nocy objawy nasiliły się i wtedy specjaliści uznali, że nie mogą tracić czasu – wykonali badanie EEG (elektroencefalografia), które wykonuje się w wyjątkowych przypadkach. Okazało się, że chłopiec choruje na zespół Westa.

Zespół Westa – co to takiego?

Zespół Westa to zaburzenia padaczkowe, które powstają w wyniku uszkodzenia mózgowia. Choroba ta dotyczy średnio 1 na 3500 dzieci, w szczególności chłopców. Pojawia się ona między trzecim miesiącem, a pierwszym rokiem życia dziecka. Można rozpoznać tę chorobę po napadach zgięciowych, a także postępującym opóźnieniu psychomotorycznym dziecka, wynikającym z uszkodzeń struktur nerwowych. Po postawieniu diagnozy Benji zaczął trudne leczenie.

„To był wyjątkowo ciężki okres dla naszego dziecka. Benji krzyczał bez przerwy i nikt ani nic nie było go w stanie uspokoić” – wspomina jego mama.

Benji po miesiącu leczenia nie był już tak szczęśliwy jak kiedyś. Jego twarz była opuchnięta i przestał się uśmiechać. W tamtym momencie jednak najważniejsze było leczenie, które na szczęście dawało dobre rezultaty. Dziś Benji ma już cztery lata i jest pod stałą opieką lekarzy.

„Miejsce, w którym jest dzisiaj, kosztowało go mnóstwo wysiłku. Mamy szczęście, że już teraz może uczęszczać do lokalnego przedszkola, w którym wydaje się być szczęśliwy” – mówi mama chłopca.

„Jego mowa jest zaburzona i nie radzi sobie w wielu sytuacjach. Wciąż potrzebuje pomocy i doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie można go spuszczać z oczu. W każdej chwili mógłby wybiec na drogę i wpaść wprost pod nadjeżdżający samochód” – dodaje.

W zeszłym roku urodził się braciszek chłopca, Joy. Odkąd tylko kolejne dziecko przyszło na świat, rodzice trzymają rękę na pulsie i obserwują, czy nie ma ono żadnych niepokojących objawów.

Źródła: www.dailymail.co.uk, Fotografie: imgur.com