Pielęgniarz z San Diego w Kalifornii (USA) zaledwie osiem dni po przyjęciu szczepionki zachorował na koronawirusa. Ludzie zaczęli łapać się za głowy, dowiadując się o tym fakcie. Ekspert postanowił wszystkich uspokoić i powiedzieć, jak to w ogóle możliwe.
Dokładnie 18 grudnia otrzymał on szczepionkę firmy Pfizer. Na jego Instagramie pojawił się ironiczny wpis:
„Mam swoją szczepionkę na COVID! Piętnaście minut później siedzieliśmy z grupą innych, w czasie gdy pracownicy systemu ochrony zdrowia pytali nas, jak się czujemy. Jeśli wyrośnie mi trzecia ręka, dam znać”– pisze Matthew W.
W Wigilię pielęgniarz zaczął czuć się bardzo źle. Skarżył się na dreszcze, bóle mięśni i osłabienie. Obawiał się, że może to być właśnie koronawirus. Dwa dni później wykonał test. Jak informuje „Daily Mail”, wynik okazał się pozytywny. Jak to możliwe?
COVID-19 po przyjęciu szczepionki
Jak to możliwe, że mężczyzna przyjął szczepionkę i niemal od razu zachorował na koronawirusa? Specjalista od chorób zakaźnych z Family Health Centers dr Christian Ramers postanowił wyjaśnić przypadek pielęgniarza. Według niego, po przyjęciu pierwszej dawki nadal można się zarazić, mimo iż ryzyko jest mniejsze.
„To nie jest zaskakujące. Jeśli przeanalizujemy liczby, to jest dokładnie to, czego spodziewaliśmy się w przypadku osoby narażonej na zakażenie” – stwierdził Ramers.
Niewykluczone jest także to, że mężczyzna zachorował jeszcze przed przyjęciem szczepionki. Ekspert tłumaczy, że „pierwsza dawka daje około 50 proc. ochrony, a druga dawka jest potrzebna, aby osiągnąć 95 proc.”.
„Z badań klinicznych wiemy, że rozwinięcie ochrony przed zakażeniem zajmuje od 10 do 14 dni” – uspokaja specjalista od chorób zakaźnych dr Christian Ramers.