Pewna mieszkanka Warszawy dostała wezwanie na przeprowadzenie testu na COVID-19. Gdy dotarła na miejsce, musiała czekać w kolejce długie godziny. Trzeba podkreślić, że temperatura była naprawdę niska, a kobieta umówiła się na konkretną godzinę. Polka postanowiła, że opisze swoją historię i tym samym zwróci uwagę na problem z organizacją.
Sytuacja epidemiologiczna w Polsce stała się naprawdę niepokojąca. Ostatnie dni stanowią ogromne wyzwanie dla służby zdrowia, która już i tak sobie nie radzi, a w szpitalach brakuje miejsc dla chorych.
Wezwania na testy na koronawirusa
Pewna kobieta otrzymała wiadomość SMS, w której było potwierdzenie wizyty związanej z testem na koronawirusa. Podkreślono, że ma się stawić na godzinę 17:30. Mieszkanka Warszawy była przekonana, że załatwi tę sprawę szybko. W praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. W głowie się nie mieści!
Kobieta po dotarciu na miejsce ujrzała długą kolejkę oczekujących.
„Dostałam SMS-a, że mam się stawić na 17:30 na test na COVID-19. Przyjeżdżam, a tam kolejka na dwie godziny stania” – pisze kobieta na facebookowej grupie „Obywatele Ursynowa”.
Autorka postu nie mogła uwierzyć w organizację punktu pobrań wymazów. Na mrozie czekali schorowani ludzie. Postanowiła, że ostrzeże każdego, kto w najbliższym czasie może podzielić jej los.
„Jest totalny bajzel, do 17:00 przerwa, od 18:20 do 19:00 przerwa, a ludzie stoją mega chorzy na mrozie. Tak więc, jak ktoś myśli, jak ja, że na godzinę to super, to nie działa” – napisała.
Podziel się tą ważną informacją z innymi!