fot. poglądowa freepik.com
in

Nastolatka była w śpiączce przez 4 lata. Nagle obudziła się i wyjawiła porażającą prawdę

Victoria Arlen urodziła się jako zdrowa dziewczynka w 1995 roku. Była jednym z trojaczków, razem ze swoimi dwoma braćmi. Kiedy miała 11 lat jej ciało zaczęło się stopniowo wyłączać. Pojawiły się objawy podobne do grypy, potem nastąpił paraliż, aż w końcu poważny stan zapalny mózgu i rdzenia kręgowego spowodował, że dziewczynka zapadła w śpiączkę.

Victoria spędziła w sumie prawie cztery długie lata uwięziona we własnym ciele. Była karmiona przez sondę, by podtrzymać funkcje życiowe. Lekarze nie dawali jej szans. Jej stan nazwali wegetatywnym. Najgorsze jednak było w tym to, że po dwóch latach Victoria odzyskała świadomość, ale nikt o tym nie wiedział. Ciało nie dawało jej szans na poinformowanie o tym otoczenia. Była bezwładna. Nie panowała nad żadnymi funkcjami swojego swojego organizmu.

Victoria widziała bliskich, słyszała rozmowy. Dowiedziała się nawet, że jest w stanie śmierci mózgowej i pozostanie w nim do końca, bez szans na wybudzenie…

„Rodzice we mnie wierzyli. Jeden z pokojów w naszym domu w New Hampshire przerobili na salę szpitalną i się mną opiekowali. Moi trzej bracia – urodziłam się jako trojaczka i mam starszego brata – mówili do mnie i opowiadali mi o wszystkim, co dzieje się poza moim pokojem. Zachęcali mnie, abym walczyła i była silna. Nie wiedzieli, że ich słyszę, ale słyszałam” – opowiedziała potem Victoria.

W 2010 roku Victoria się obudziła.
Wszystko zaczęło się w grudniu 2009 roku, kiedy udało jej się nawiązać kontakt wzrokowy ze swoją mamą. To był moment, który we wszystkich rozbudził nadzieję.

„Jeśli mnie słyszysz, możesz mrugnąć, czy możesz dwa razy mrugnąć?

„Optymizm to wiara, która prowadzi do osiągnięcia celu. Nic nie można zrobić bez nadziei i spokoju”.

– Mrugałam jak wariat, a ona mówiła:” O mój Boże, ona tam jest”.

Od tej chwili Victoria stopniowo wracała do życia.
Poruszyła palcem, a po czasie pomachała dłonią. W końcu podjęła próbę mówienia pojedynczych słów, aż wreszcie słowa zaczęły składać się w zdania.

„Byłam jak duch żyjący w tej skorupie ludzkiej istoty. Światła zgasły dla mnie w sierpniu 2006 r., a potem był styczeń 2009 r.. Wtedy nagle przekonałam się, że mówię i myślę, zdając sobie sprawę, że nie mogę ruszać oczami i nie mogę ruszać głową, i nikt nie reaguje na mnie, nikt mnie nie słyszy.”

Ale jedna funkcja wciąż pozostawała dla Victorii nieosiągalna. Nie mogła poruszyć nogami. Obrzęk mózgu i rdzenia kręgowego dokonał nieodwracalnych zmian. Na zawsze miała pozostać sparaliżowana od pasa w dół. Każdy lekarz powtarzał jej to samo: „Musisz przyzwyczajać się do siedzenia w wózku”.

Victoria postanowiła zawalczyć. Wychowała się w pobliżu jeziora i wcześnie nauczyła się pływać. Przed chorobą była nawet członkiem drużyny pływackiej i brała udział w zawodach.

Nie wierzyła, że z niesprawnymi nogami uda jej się znowu pływać. Pewnego dnia bracia wrzucili ją do basenu. Była przerażona, ale odkryła, że mimo paraliżu może pływać. To dało jej dużo siły. Nową nadzieję i mniejsze poczucie niesprawności.

W 2012 roku, zaledwie 2 lata po obudzeniu ze śpiączki, Victoria pojechała z amerykańską reprezentacją na Igrzyska Paraolimpijskie. Zdobyła na nich 3 srebrne medale i jeden złoty na 100 metrów stylem dowolnym. Wywalczyła złoto ustanawiając jednocześnie nowy rekord świata.

Po igrzyskach sławna i rozpoznawalna stała się inspiracją dla milionów ludzi.

W 2013 roku pojawiła się dla Victorii nowa szansa. Przeniosła się z mamą do San Diego, aby wziąć udział w projekcie Project Walk, który pomaga sparaliżowanym osobom odzyskać sprawność.

„Wraz z mamą przeprowadziłyśmy się na ten czas do San Diego i mieszkaliśmy u rodziny tak, abym codziennie mogła ćwiczyć. Zrozumiałyśmy, że w tym miejscu mogą mi pomóc, ale nie chciałyśmy mieszkać setek kilometrów do ojca i braci. Dlatego wraz z rodziną postanowiliśmy, że otworzymy pierwszą placówkę Project Walk na wschodnim wybrzeżu. W ten sposób będę mogła codziennie trenować i dążyć do celu, a inni w mojej okolicy otrzymają możliwość odzyskać nadzieję, której potrzebują” – powiedziała Victoria.

 

Szanse Victorii były niewielkie. Lekarz powiedział jej rodzicom: „nie postawiłbym na to swojego domu”. Ale oni właśnie to zrobili. Zastawili dom, aby zdobyć pieniądze na uruchomienie Project Walk Boston.

11 listopada 2015 roku Victoria wykonała swoje pierwsze małe kroki.

 

Była wtedy przypięta do bieżni, a dwóch trenerów pomagało jej poruszyć nogami.

Minęło 5 lat odkąd się obudziła. Nikt nie dawał jej szans na powrót do życia, tak jak teraz na odzyskanie władzy w nogach.

A jednak Victoria trenując wiele, wiele godzin dziennie, zaczęła bardzo powoli odzyskiwać czucie w nogach.

W końcu była w stanie poruszać się samodzielnie przy pomocy kul. Po wielu miesiącach odrzuciła i kule. Zaczęła sama chodzić…

 

„Chodzenie w dalszym ciągu to dla mnie wyzwanie i cały czas mam poważny niedowład. Codziennie po treningu zakładam stabilizatory na nogi na dwie trzy godziny i każdego dnia, gdy moje nogi czują się bardziej sparaliżowane. Wózek i kule też mam zawsze pod ręką. Ale moja walka nie jest już tak widoczna” – wyjaśnia Victoria.

Tylko jej rehabilitant i rodzina wiedzą jaki wysiłek Victoria włożyła w to, by stanąć na nogi.

„To wszystko jest tego warte. To już 10 lat od kiedy po raz ostatni mogłam komuś popatrzeć w oczy zamiast oglądać wszystkich tyłki”.

 

Victoria dała ludziom nadzieję.

„Zrozumiałam, że to moja podróż i nikogo innego i być może da ona nadzieję komuś, kto tego najbardziej potrzebuje.”

 

Dziś Victoria jest prezenterką sportową w stacji ESPN. Jest podziwiana za to czego dokonała.

Ona zawsze jednak podkreśla jedną rzecz:

„Nie osiągnęłam tego sama. Jestem wdzięczna wszystkim za okazaną mi do dziś pomoc. Codziennie czuje się coraz bardziej komfortowo w mojej nowej rzeczywistości. Sądziłam, że zrobienie tych kilku kroków 3 marca, to moja linia mety. A tak naprawdę to był dopiero początek.”

Ta odważna, zdeterminowana i silna kobieta pokonała długą, trudną, krętą i wyboistą drogę. Bardzo ciężko pracowała na to, co inni mają ot tak, po prostu i może dlatego nie umieją tego docenić…