fot. facebook/Telewizja Sudecka
in

Usłyszeli krzyk i wybiegli przed posesję. Trzeba było działać szybko, wstrząsające nagranie

Pewien mieszkaniec miejscowości Uciechów w województwie dolnośląskim okazał się być prawdziwym bohaterem, którego poznała już cała Polska. Kiedy usłyszał czyjś krzyk nieopodal swojej posesji, od razu ruszył na ratunek.

Jak się okazało, jego sąsiad poranił się uszkodzoną szlifierką i doszło do porażenia prądem. Całe szczęście, mężczyzna wiedział, jak udzielić mu pomocy.

Uratował sąsiada własnym defibrylatorem

Wszystko miało miejsce 1 lipca. Sprawa została nagłośniona przez Telewizję Sudecką i TVN24.

Pan Piotr Policzkiewicz pokazał, na co go stać. Gdy potrzebna była pomoc, nie wahał się ani chwili. Wszystko nagrało się dzięki kamerze monitoringu, którą mężczyzna założył w swoim domu. Na wideo możemy zobaczyć, jak podbiega on ze swoją żoną do sąsiada Pawła.

Mężczyzna został porażony prądem w wyniku korzystania z uszkodzonej szlifierki. Żona pana Piotra odłączyła sprzęt, a sam pan Piotr zajął się ratowaniem życia swojego sąsiada.

„Córka sąsiada, mimo że przerażona, zachowała zimną krew i przyniosła telefon, dzięki któremu szybko wezwaliśmy służby ratunkowe. W międzyczasie sąsiad przestał oddychać, nie dawał oznak życia. Żona pobiegła po defibrylator. Prowadziliśmy resuscytację krążeniowo-oddechową, użyłem AED. Nie wiem, czy to była minuta, czy dwie, dla mnie cała wieczność, ale po jakimś czasie Paweł zaczął oddychać. Chwilę później usłyszałem syreny, przyjechała policja. Kamień spadł mi z serca” — relacjonował dziennikarzowi tvn24.pl Piotr Policzkiewicz.

Karetka pojawiła się na miejscu po 10 minutach. Dzięki pomocy pana Piotra mężczyzna do tej pory zaczął znów oddychać i został przewieziony do szpitala.

Pan Piotr przyznał, że to nie on pomógł mężczyźnie, tylko jego defibrylator i rozmowa, którą przeprowadził wcześniej z sąsiadem.

„Po pierwsze, dzień wcześniej dowiedziałem się od sąsiada, że jego szlifierka jest uszkodzona, ale chciał skończyć jedno zadanie i wtedy ją wyrzucić. Po drugie, tego samego dnia czytałem w branżowym magazynie artykuł o tym, jak postępować po porażeniu prądem. Po trzecie, mieliśmy pod ręką defibrylator, w dodatku po całym dniu jeżdżenia dopiero co wróciliśmy do domu” — podkreśla mężczyzna.

Pan Policzkiewicz nie ma wątpliwości co do tego, że defibrylator AED jest sprzętem ratującym życie.

„Gdybym nie miał defibrylatora, szanse przeżycia osoby poszkodowanej malałyby z każdą minutą o 7-10 procent” — powiedział pan Piotr.

Mężczyzna zaznaczył, że każdy powinien wiedzieć, gdzie w jego okolicy znajduje się defibrylator AED.

„Każdy powinien umieć dać szansę drugiemu człowiekowi” — dodał.

Podziel się tą ważną historią z innymi!

Źródło: Telewizja Sudecka, TVN24