W jednej z polskich miejscowości stało się coś, co na długo zagościło w pamięci mieszkańców. Wydawałoby się, że takie sytuacje są wręcz niemożliwe i mogą co najwyżej zdarzyć się w filmach, jednak nic bardziej mylnego.
Któregoś razu dyspozytor pogotowia dostał telefon od przerażonego mężczyzny. Okazuje się, że dzwonił… z grobu. Błagał, by się nie rozłączać i nie traktować tego telefonu jako żart, bo naprawdę potrzebuje pomocy.
Dyspozytor osłupiał, jednak wiedział, że nie może zlekceważyć błagalnych krzyków o pomoc. Szybko okazało się, że wcale nie był to żaden żart.
Sceny jak z horroru
Do niewiarygodnego zdarzenia doszło w Chorzowie. Chwilę po północy na pogotowie zadzwonił zrozpaczony mężczyzna, twierdząc, że dzwoni z grobu i potrzebuje natychmiastowej pomocy. Ratownicy szybko pojechali w wyznaczone miejsce, a mianowicie na cmentarz przy kościele św. Barbary w Chorzowie.
„Dzwonię z grobu! Uwolnijcie mnie!” – krzyczał.
Poszkodowany wytłumaczył ratownikom, że został zakopany przez dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Sam nie był w stanie odsunąć płyty grobowca, ponieważ była za ciężka.
21-latek został uwolniony z grobu, a o całym zajściu poinformowano policję. Całe szczęście, nic mu się nie stało. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby dyspozytor zlekceważył jego wołanie o pomoc i potraktował je jako żart…
Jak opisał przed laty „Dziennik Zachodni”, dyspozytorzy oraz ratownicy Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z taką sytuacją.