Pewien nastolatek od dłuższego czasu skarżył się na niepokojące objawy – miał dreszcze, wymiotował, a także dokuczała mu sztywność karku. Kiedy rodzice udali się z nim do lekarza, ten od razu stwierdził anginę i przepisał leki. Kilka dni później chłopak zmarł, a w jego głowie znaleziono mordercze żyjątko.
Chłopak od zawsze cieszył się dobrym zdrowiem i nic mu nie dolegało. Czasami tylko się przeziębiał, jak każdy z nas, ale poza tym nie dotyczyły go poważniejsze problemy – aż do lipca tego roku. Nie mógł sobie poradzić ze złym samopoczuciem, coś było naprawdę nie tak. Nikt nie przypuszczał, że zakończy się to tragedią. W końcu, lekarz powiedział, że to zwykła angina…
Rodzina nie wierzy w to, co się stało. Ich zdaniem dało się tego uniknąć.
Angina czy raczej coś innego?
Jak podaje Fakt, do prawdziwej tragedii doszło pod koniec lipca tego roku na Florydzie w Stanach Zjednoczonych. 13-letni Tanner Wall wybrał się na krótki wakacyjny wyjazd ze swoją rodziną, podczas którego chętnie kąpał się w wodzie. Po powrocie do domu bardzo źle się czuł. Niepokojące objawy nie mijały, więc rodzice zdecydowali, że zabiorą go do najbliższego szpitala Putnam Community Medical Center w Palatce.
Lekarz wręcz od razu stwierdził, że to angina i przepisał antybiotyk, a chłopak miał wracać do domu. Rodzice nie zgodzili się z diagnozą i poprosili o wykonanie dodatkowych badań, jednak spotkali się z odmową – usłyszeli, że trzeba pozwolić lekom zacząć działać. Tanner jednak cały czas był w naprawdę poważnym stanie, więc rodzice zdecydowali, że muszą zawieźć go do innego szpitala, aż 80 kilometrów dalej. W trakcie podróży stan chłopaka się pogarszał.
Miał w sobie śmiercionośnego pasożyta
W szpitalu Shands w Gainesville eksperci od razu skierowali 13-latka na nakłucie lędźwiowe, aby sprawdzić, czy nie ma meningokokowego zapalenia opon mózgowych. Wyniki badania potwierdziły tezę lekarzy. Stan Tannera był coraz gorszy, więc trzeba było zdecydować się na drenaż mózgu. Minęły dwa dni, a w odciągniętym płynie zauważono pasożyta.
Lekarze walczyli o życie chłopaka, jednak nie udało się go uratować. 13-latek zmarł, krótko po tym, jak medycy odkryli, co jest przyczyną jego stanu. Pasożyt w mózgu to pierwotniak naegleria fowleri, inaczej nazywany także jedzącą mózg amebą. Występuje on w ciepłowodnych rzekach i jeziorach, a do organizmu chłopaka dostał się przez nos razem z wodą.
Rodzina nie może pogodzić się ze śmiercią 13-latka. Wie, że być może nie doszłoby do tragedii, gdyby lekarz zlecił dodatkowe badania, a nie dał pierwsze lepsze leki na anginę.