Do wstrząsającego zdarzenia doszło w poniedziałek, 15 czerwca w szpitalu Maharao Bhimsing w Kocie. Rodzina chciała podłączyć klimatyzator, ale to, co zrobiła przez przypadek, doprowadziło do śmierci krewnego.
Jak informuje indyjska agencja IANS, 40-latek był podłączony do respiratora i walczył o życie przez COVID-19. Jego rodzina przyjechała go odwiedzić i spędzić z nim ten trudny czas.
Fatalna pomyłka?
W izolatce, w której przebywał ciężko chory mężczyzna, było bardzo gorąco. Żeby nieco schłodzić pomieszczenie, krewni przywieźli ze sobą klimatyzator. Nie mieli go jednak gdzie podłączyć, bo w izolatce nie było wolnego gniazdka.
Bez wiedzy personelu medycznego, odłączyli jedną z wtyczek. Okazało się, że przez to… odłączyli respirator swojemu krewnemu.
Bliscy 40-letniego mężczyzny tłumaczyli lekarzom, że w pomieszczeniu nie dało się oddychać i musieli coś z tym zrobić, ale nie spodziewali się, że doprowadzą do czegoś takiego.
Po odłączeniu wtyczki respirator działał jeszcze przez chwilę dzięki baterii, która była w niego wbudowana. W końcu się wyczerpała i stan pacjenta pogarszał się z każdą chwilą. Wtedy rodzina pobiegła po pomoc.
Kiedy lekarze przyszli do izolatki, niestety nie udało się już odratować 40-latka. To respirator trzymał go przy życiu…
Specjalny zespół śledczych został powołany do zbadania tej sprawy. Wszystko wskazuje na to, że to tragiczna pomyłka, a nie umyślne zabójstwo, jednak trzeba to zbadać, żeby mieć pewność.
Wydarzenie to odbiło się głośnym echem nie tylko w szpitalu, w którym do tego doszło, ale i na całym świecie. Aż ciężko w to uwierzyć!