Richard Paul Evans to 55-letni mężczyzna, mieszka razem z rodziną w Utah, ma pięcioro dzieci i jest pisarzem odnoszącym wielkie sukcesy, jego powieści kupuje miliony osób.
Pozornie mogłoby się wydawać, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, prawda? Ale mimo sukcesów zawodowych, pisarz od lat cierpiał przez poważne problemy w jego związku małżeńskim.
Pewnego dnia Evans postanowił podzielić się na swojej stronie internetowej, swoją osobistą historią związaną z ratowaniem swojego związku:
„Jakiś czas temu moja najstarsza córka Jenna powiedziała do mnie:
„Gdy byłam jeszcze małym dzieckiem, moim największym strachem było to, że rozwiedziesz się z mamą. Gdy już trochę podrosłam, miałam jakieś dwanaście lat, zdałam sobie sprawę, że może rzeczywiście byłoby lepiej, jeśli by się tak stało.’
Potem dodała z uśmiechem. „Cieszę się jednak, że tak wytrwale walczyliście i tak się nie stało.”
„Kiedy wracam pamięcią do tego jak się poznałem ze swoją żoną, nie jestem do końca pewien, co nas do siebie tak przyciągnęło, nasze osobowości się kompletnie ze sobą nie zgrywają. A kiedy już zostaliśmy małżeństwem coraz to bardziej ekstremalne różnice wychodziły na wierzch. Sława i pieniądze wcale nie sprawiły, że wszystko stało się łatwiejsze. W rzeczywistości, to tylko pogłębiło nasze problemy. Napięcie między nami urosło do tego stopnia, że kiedy wyjeżdżałem w trasę związaną z książkami odczuwałem wielką ulgę. Nasza kłótnie były na porządku dziennym, trudno było sobie nawet wyobrazić, spokojny związek. Nieustannie walczyliśmy między sobą i budowaliśmy emocjonalne fortece wokół naszych serc. Byliśmy dosłownie na skraju rozwodu i więcej niż raz go omawialiśmy.
Kiedy byłem na kolejnej trasie, sprawy osiągnęły punkt krytyczny. Prowadziliśmy ostrą walkę przez telefon, Keri się rozłączyła. Byłem sam, samotny, sfrustrowany i zły. To mnie już przerosło. Wtedy postanowiłem zwrócić się do Boga. Nie wiem czy można było to nazwać modlitwą… raczej krzyczenie do Boga nie jest modlitwą, chociaż może i jest? Ale zaangażowałem się w nią wtedy tak bardzo, że nigdy nie zapomnę tego dnia.
Stałem pod prysznicem w Buckhead, krzycząc do Boga, że moje małżeństwo się zawaliło a ja nie mogę na to nic poradzić. Tak bardzo nienawidziłem pomysłu jakim był rozwód, ale ból bycia razem był nie do wytrzymania. Byłem taki zagubiony. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego małżeństwo z Keri jest tak ciężkie. W głębi duszy wiedziałem, że Keri jest dobrym człowiekiem. Więc skoro jest dobrym człowiekiem, dlaczego nie możemy się dogadać? Dlaczego poślubiłem kogoś kto tak bardzo się ode mnie różni? Dlaczego ona do tej pory się nie zmieniła?
Wreszcie, zachrypnięty i załamany, usiadłem pod prysznicem i zacząłem płakać. ”
„W rozpaczy, przyszła do mnie niesamowita inspiracja. Nie zmienisz jej, Rick. Możesz jedynie zmienić siebie. I właśnie w tym momencie zacząłem się modlić. Jeśli nie mogę jej zmienić, Boże, zmień mnie. Modliłem się do późnych godzin nocnych. Modliłem się następnego dnia podczas lotu do domu. Kiedy już wróciłem, położyłem się koło niej i gdy tak leżeliśmy obok siebie, wiedziałem dokładnie, co muszę zrobić!
Następnego dnia rano, przewróciłem się na łóżku w stronę Keri i zapytałem: „Co mogę zrobić aby Twój dzień stał się lepszy?” Keri spojrzała na mnie ze złością i powiedziała: 'Co takiego?’
„Co mogę zrobić by Cie uszczęśliwić?”- powtórzyłem. „Niestety nie jesteś w stanie nic zrobić… Dlaczego w ogóle mnie pytasz o takie rzeczy? ”
„Keri ja mówię poważnie. Ja po prostu chcę wiedzieć, co mogę dla Ciebie zrobić.”
Spojrzała na mnie cynicznie.
„Chcesz coś zrobić? Idź posprzątaj kuchnie”
Ona oczekiwała, że jak zwykle się wkurzę ale zamiast tego po prostu skinąłem głową. Poszedłem do kuchni i posprzątałem całą na błysk. Następnego dnia zadałem znowu to samo pytanie. Zmrużyła oczy i odpowiedziała – „Wyczyść garaż”. Tamtego dnia miałem sporo na głowie, a ona dobrze wiedziała i zrobiła to na przekór. Miałem już ochotę znowu wybuchnąć ale jakoś się powstrzymałem. Wziąłem głęboki oddech, wstałem i przez następne dwie godziny sprzątałem garaż. Keri nie była pewna, co o tym myśleć. Następnego ranka znowu spytałem. „Co mogę zrobić aby umilić Ci dzień?”
'Nic!’ krzyknęła. „Nic nie możesz zrobić. Proszę przestać mnie już o to pytać”
„Przykro mi, ale nie mogę. Złożyłem sobie obietnicę. A więc co mogę zrobić? ”
'Dlaczego mi to robisz?’
„Ponieważ zależy mi na Tobie i na naszym małżeństwie.”
Następnego dnia rano spytałem ponownie. I tak codziennie przez ponad 2 tygodnie, aż nagle zdarzył się cud. Pewnego dnia, kiedy zadałem to pytanie, Keri zalała się łzami. Zapytała zapłakanym głosem: „Proszę przestań już mnie o to pytać. Ty nie jesteś wcale problemem. Ja nim jestem. Zdaje sobie z tego sprawę jak ciężko jest ze mną żyć. Nie wiem, jakim cudem mogłeś ze mną tyle wytrzymać.” Delikatnie uniosłem jej podbródek, tak aby patrzyła mi prosto w oczy i powiedziałem „To dlatego, że cię kocham. I kolejny raz pytam, co mogę zrobić, aby umilić Twój dzień?”
„To ja powinnam się o to Ciebie pytać” Po chwili dodała: „To ja muszę się zmienić. Muszę Ci pokazać, ile dla mnie znaczysz” Po czym położyła głowę na mojej piersi. „Przepraszam, że byłam dla Ciebie taka podła. Powiedziałem do niej „Kocham Cię” a ona to odwzajemniła. I po raz kolejny raz zadałem to pytanie „Co mogę zrobić, aby umilić Twój dzień?” Spojrzała na mnie słodko – „Możemy po prostu spędzić trochę czasu razem? Uśmiechnąłem się i odpowiedziałem „Bardzo bym tego chciał.”
Kontynuowałem swoje pytanie ponad miesiąc. Sprawy uległy wielkiej zmianie. Wojna między nami została skończona. Teraz to Keri zaczęła mnie pytać: „Co potrzebujesz kochanie? Jak mogę być lepszą żoną?” Ściany między nami runęły. Zaczęliśmy prowadzić znaczące dyskusje na temat tego, co tak naprawdę chcemy od życia i jak moglibyśmy się nawzajem uszczęśliwiać. Oczywiście, nie rozwiązało to naszych wszystkich problemów. Nie mogę też powiedzieć, że już się nie kłócimy. Ale charakter tych kłótni diametralnie się zmienił. Nie tylko były one coraz bardziej rzadkie, ale brakowało im energii takiej jak kiedyś. Pozbawiliśmy je tlenu. Już nigdy się nie będziemy wzajemnie ranić. ”
„Jesteśmy małżeństwem już od ponad trzydziestu lat. I nie tylko kocham moją żonę, ale ją lubię. Lubię z nią przebywać. Potrzebuję jej i pragnę. Nasze różnice charakterów już straciły znaczenie. Nauczyliśmy się, jak o siebie dbać i co ważniejsze, zdobyliśmy na to chęci. Małżeństwo jest trudne ale tak samo jak rodzicielstwo czy pisanie książek i wszystko inne co jest ważne w naszym życiu. Uświadomiłem sobie, że posiadanie partnera w swoim życiu to niezwykły dar a małżeństwo może pomóc uzdrowić nas z naszych najbardziej odrażających cech. A każdy z nas je posiada…
Nasza historia udziela bardzo ważnej lekcji na temat małżeństwa i nie tylko – Każdy powinien zadać to bardzo istotne pytanie swojej ukochanej osobie „Co mogę zrobić aby uczynić Twoje życie lepszym”? Prawdziwa miłość to nie tylko pożądanie, ale tak naprawdę sprawianie swojej drugiej połówce radości, czasem nawet kosztem własnego szczęścia. Prawdziwa miłość to nie sprawienie by druga osoba stała się naszą kopią, to nie zmienianie kogoś na siłę, tylko zaakceptowanie i wspólne szukanie drogi do szczęścia. Cała reszta to tylko zwykła farsa i egoizm.
„Nie mówię, że to, co stało się między mną a moją żoną Keri, zadziała na wszystkie małżeństwa. Nie twierdze nawet, że wszystkie małżeństwa są sobie pisane. Jestem po prostu bardzo wdzięczny za natchnienie, które do mnie wtedy przyszło. Jestem wdzięczny, że moja rodzina jest nadal nienaruszona i nadal mam żonę, która jest moim najlepszym przyjacielem i leży w łóżku obok mnie, gdy się rano budzę. Jestem wdzięczny, że nawet teraz, kilkadziesiąt lat później, co jakiś czas budzimy się rano i któreś z nas nadal powtarza to samo pytanie. To jest rzecz dla której chce się wstawać.”
Jak wspaniale, że Keri i Richard znaleźli sposób, by zbliżyć się do siebie ponownie. Mamy nadzieję, że to szczęśliwe zakończenie zachęci ludzi z całego świata do poprawienia swoich relacji.