in

Myślała, że ma biegunkę wywołaną stresem, dopóki lekarz nie uświadomił jej, że może umrzeć

Czasami mimo, że mamy podstawy, by nasze zdrowie budziło nasz niepokój odpychamy go by się nie martwić i szukamy jakiegoś zastępczego wytłumaczenia przyczyn naszych dolegliwości.

34-letnia Diana Zepeda chroniczny rozstrój żołądka wyjaśniała sama przed sobą złą dietą, niehigienicznym trybem życia i ciągłym stresem.

Gdy jej problemy nasiliły się ona nadal wmawiała sobie, że zjadła coś nieświeżego, albo że może ma na to alergię.

„Myślałam sobie: Chyba nie powinnam jednak jeść sushi, albo ten dzień był tak stresujący, że zjadłam byle co i to w pośpiechu.”

W pewnym momencie zdecydowała się jednak udać do lekarza. Niestety to nie tylko nie rozwiązało jej problemów, co jeszcze je pogłębiło.

Wykryto zakażenie bakterią i poddano Dianę antybiotykoterapii. Kłopot w tym, że bakteria nie była główną przyczyną jej dolegliwości. Diana więc mimo leczenia czuła się coraz gorzej.

„Zaczęłam mieć mdłości, skurcze i zaparcia. Nie przestawałam wymiotować.” – wspomina.

Wtedy dopiero lekarze przeprowadzili kolonoskopię. Niestety, badanie wykazało przyczynę złego samopoczucia – to był nowotwór.

U Diany zdiagnozowano raka jelita grubego czwartego stopnia.

To nie koniec złych wieści. Nowotwór zaatakował wątrobę i woreczek żółciowy. Trzeba było usunąć 75 % wątroby, woreczek i dużą część jelita.

Diana jest już po operacji i agresywnej chemioterapii. Ma 50 % szans na nawrót choroby.

Ale ona uważa, że skoro tyle wycierpiała to musi być dobrze.
„Mam szansę na całkowite wyzdrowienie. Zachorowanie na raka to żadne szczęście, ale i tak uważam, że jestem szczęściarą.”
 

Statystyki są druzgocące. 30 lat temu na raka jelita grubego zapadały osoby po 50 roku życia. Obecnie cztery razy częściej chorują ludzie znacznie młodsi.

Diana nie może sobie wybaczyć, że tak długo zwlekała z wizytą i ignorowała objawy. Teraz apeluje do innych:

„Przestańcie samodzielnie się diagnozować i idźcie do lekarza.”
 
Chociaż na ogół skończy się na strachu, ostrożności nigdy za wiele.