in

Na jakich zasadach uczniowie wrócą do szkół? Wiceminister komentuje, dyrektorzy są przerażeni.

Powrót uczniów do szkół we wrześniu jest kwestią, która wywołuje skrajne emocje wśród ludzi. Z jednej strony pojawiają się ci, którzy uważają, że to jest zbyt duże ryzyko, z drugiej strony są ci, którzy sądzą, że dzieci muszą iść do szkoły od września, a nauczanie zdalne było dla nich prawdziwym koszmarem.

Portal wiadomosci.onet.pl, przekazał informacje na temat planów rządu dotyczących nadchodzącego roku szkolnego. Jak wiemy, dzieci wrócą do szkół, jednak trzeba będzie trzymać rękę na pulsie. Ministerstwo razem z placówkami oświatowymi i Głównym Inspektorem Sanitarnym pracują nad określeniem zasad reżimu sanitarnego.

Trzeba mieć na względzie, że dużo będzie zależeć od uczniów – to oni będą musieli stosować się do nowych zasad tak, aby było bezpiecznie.

Powrót do szkół – na jakich zasadach?

Najważniejszą zmianą, która czeka nas od przyszłego roku szkolnego jest to, że dyrektor będzie mógł natychmiast zamknąć placówkę, jeśli sytuacja by tego wymagała. Przesłanki oczywiście muszą zostać potwierdzone przez Główny Inspektorat Sanitarny.

Wiceminister edukacji Marzena Machałek podkreśliła, że resort nie planuje zaczynania roku szkolnego od 2-tygodniowej nauki zdalnej.

Szczegółowe informacje na temat tego, jak będzie wyglądać powrót do szkół, wydają się być póki co pilnie strzeżone i nie wiadomo, kiedy je poznamy. Pozostaje nam tylko cierpliwie czekać.

„Przygotowujemy się do rozpoczęcia stacjonarnego nauczania 1 września, ale mamy z tyłu głowy ewentualność wprowadzenia rozwiązań, gdyby punktowo wystąpiła potrzeba zamknięcia placówek. Wszystkie decyzje ogłosimy w odpowiednim czasie” — mówi w rozmowie z Onetem Marzena Machałek — wiceminister edukacji.

Strach przed zmianami

Pracownicy szkół nie są jednak przekonani, co do decyzji, jakie podejmuje rząd.

„Po raz kolejny chce zrzucić się na nas odpowiedzialność za decyzje polityków. Nie wiem, jakie informacje będą otrzymywać dyrektorzy i na jakiej podstawie mamy zamykać szkoły. Wcześniej musieliśmy przepraszać rodziców za wszystkie niedoskonałości nauczania zdalnego. Teraz mamy decydować o zdrowiu i życiu setek uczniów” – mówi dyrektorka jednego z liceów w Krakowie w rozmowie z Onetem.

„Wiele moich kolegów i koleżanek mówi, że jeżeli takie regulacje wejdą w życie, to składają dymisję. Nikt nie chce brać na siebie tak dużej odpowiedzialności” – podkreśla kobieta.

Źródło: wiadomosci.onet.pl