Papież Franciszek co jakiś czas wypowiada się na temat wojny w Ukrainie. Tym razem z jego ust padły słowa, które odbiły się głośnym echem na całym świecie.
Jak się okazuje, jest on gotowy na spotkanie z Władimirem Putinem w Moskwie. Powiedział o tym dla dziennika „Corriere della Sera”.
Papież wybierze się do Rosji?
Głowa Kościoła po 20 dniach od rozpoczęcia ataku na Ukrainę, miała poprosić sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Pietro Parolina o to, by przekazać Putinowi, że papież Franciszek w każdej chwili może wybrać się do Moskwy na spotkanie.
„Oczywiście konieczne było to, by przywódca Kremla „otworzył jakieś okno. Nie otrzymaliśmy dotąd odpowiedzi i wciąż nalegamy, choć obawiam się, że Putin nie może i nie chce tego spotkania w tym momencie” – wyjaśnia papież.
Jednocześnie podkreślił, że póki co nie zamierza jechać do Kijowa.
„Najpierw muszę pojechać do Moskwy, muszę spotkać się z Putinem. Ale ja też jestem księdzem, co mogę zrobić? Robię to, co mogę. Gdyby Putin otworzył drzwi” – mówi dalej.
W marcu doszło do spotkania papieża Franciszka z patriarchą Moskwy i całej Rusi Cyrylem Franciszek.
„Przez pierwszych 20 minut z kartką w ręku przeczytał mi wszystkie usprawiedliwienia wojny. Słuchałem go i powiedziałem mu: „ja z tego nic nie rozumiem” – opowiada o spotkaniu.
„Patriarcha nie może stać się ministrantem Putina” – dodaje.
Papież Franciszek jest zdania, że powodem ataku Rosji na Ukrainę może być „szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO”.
„To złość, nie wiem, czy została sprowokowana, ale może tak ułatwiona” – uważa.
Jednocześnie stwierdził, że nie wie, czy słuszne jest wysyłanie broni naszym sąsiadom w potrzebie.
„Nie umiem odpowiedzieć, jestem za daleko”
„Jasną rzeczą jest to, że na tej ziemi wypróbowywana jest broń. Rosjanie wiedzą teraz, że czołgi na niewiele się zdają i myślą o innych rodzajach broni. Wojny prowadzi się po to, by wypróbować broń, jaką wyprodukowaliśmy” – zaznacza.
Papież postanowił przywołać historię o Jemenie. Według niego tylko taka postawa jest właściwa.
„Dwa albo trzy lata temu do Genui przypłynął statek z transportem broni, który miał zostać przeniesiony na wielki transportowiec, płynący do Jemenu. Pracownicy portu nie chcieli tego zrobić. Powiedzieli: „myślimy o dzieciach z Jemenu”” – wyjaśnia.
„To mała rzecz, ale piękny gest. Powinno być wiele innych takich” – podkreśla Franciszek.