Do domu salezjanów w Poznaniu wkroczyła policja i poprosiła o przerwanie nabożeństwa, które miało miejsce w mieszkaniu. Zostali oni wezwani przez innych księży. Powód interwencji zaskoczy każdego.
Wierni razem z księdzem Michałem Woźnickim śpiewali kolędy w czasie nabożeństwa. Na miejscu pojawiła się policja, a jedna z osób trafiła na komisariat – za nią wyruszyli kolejni wierni.
Modlitwa w mieszkaniu suspendowanego księdza
Ks. Michał Woźnicki mieszka w domu zakonnym salezjanów w Poznaniu już od pięciu lat. Za nieposłuszeństwo usunięto go ze zgromadzeń. Został suspendowany, co w praktyce oznacza, że nie może prowadzić nabożeństw ani głosić kazań.
Ksiądz nie zamierzał jednak się z tym pogodzić. Zaczął organizować nielegalne nabożeństwa w swoim własnym mieszkaniu, nie zważając przy tym na trwającą pandemię koronawirusa i związane z nią obostrzenia. Lokatorzy domu zakonnego postanowili złożyć skargę na policję, że ksiądz zakłóca ciszę.
Funkcjonariusze wkroczyli do mieszkania podczas mszy, w której 20 wiernych śpiewało kolędy. Jak poinformował na swoim Facebooku Piotr Żytnicki, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, policjanci poprosili wiernych o okazanie dokumentów.
„Nie zakłócam ciszy! Chwalę Boga! Chwalę Boga!” – podkreślał jeden z sympatyków księdza Woźnickiego.
Jedna z osób odmówiła okazania dokumentów, przez co trafiła na komisariat. Pojawili się tam też inni uczestnicy nabożeństwa z księdzem Woźnickim na czele. Usiedli na schodach komisariatu i zaczęli śpiewać kolędy. Przez godzinę prosili o uwolnienie zatrzymanej, po czym rozeszli się.
Jak informuje Maciej Święcichowski z biura prasowego wielkopolskiej policji, zaczęło się postępowanie w tej sprawie. Nie była to pierwsza tego typu sytuacja w domu zakonnym salezjanów.
Ksiądz Michał Woźnicki razem ze swoimi sympatykami nieraz zakłócali spokój innym lokatorom. Powstała tam nielegalna kaplica, w której odbywają się msze pomimo trwającej pandemii.
Całe nagranie z zajścia możecie obejrzeć TUTAJ.