in

Uczniowie masowo wracają do szkół. Rodzice wykorzystują lukę w rozporządzeniu.

Jak wiemy, obowiązuje nakaz nauki zdalnej, a mimo to mnóstwo dzieci powróciło do nauczania stacjonarnego. Jak to możliwe? Rodzice postanowili przechytrzyć system. Czegoś takiego nikt się nie spodziewał.

Pomimo tego iż co najmniej do 29 listopada dzieci będą się uczyć zdalnie, wiele z nich zostało wysłanych ponownie przez rodziców do szkoły. Jak się okazało, przechytrzenie decyzji Ministerstwa Edukacji Narodowej nie sprawiło nikomu większego kłopotu. Nauczyciele łapią się za głowy.

Powrót dzieci do szkół mimo nakazu nauki w trybie zdalnym

Zajęcia stacjonarne w szkołach zawieszono do 29 listopada. Sytuacja epidemiologiczna w naszym kraju wymaga podjęcia radykalnych kroków. Niestety nie wszystkim rodzicom podobają się decyzje rządu. Postanowili oni znaleźć pewną lukę w rozporządzeniu.

„Wystarczy zwykłe podanie do dyrektora szkoły z krótkim uzasadnieniem np. brak sprzętu, internetu, opieki, konieczność pracy poza domem, choroba rodzica, opiekuna. Wówczas każdy dyrektor ma obowiązek zorganizować naszemu dziecku naukę w szkole. Nawet gdyby było tylko jedno takie dziecko w placówce. Mamy informacje, że właśnie tak dzieje się w wielu szkołach w Polsce” – tłumaczy Pan Adam Mazurek.

Przechytrzenie nakazu jest możliwe dzięki pewnemu zapisowi, który głosi, iż „dla uczniów, którzy ze względu na niepełnosprawność lub np. warunki domowe nie będą mogli uczyć się zdalnie w domu, dyrektor szkoły będzie zobowiązany zorganizować nauczanie stacjonarne lub zdalne w szkole (z wykorzystaniem komputerów i niezbędnego sprzętu znajdującego się w szkole)”.

Nauczyciele jednak są mocno zaniepokojeni takimi krokami ze strony rodziców. Pani Małgorzata, germanistka w jednej z podstawówek na terenie Tarnowskich Gór, rozmawiając z dziennikarzami wp.pl podkreśliła, że do szkoły zapisanych jest 127 uczniów i ok. 70 proc. z nich przychodzi na lekcje do budynku placówki.

„Rodzice podpisali oświadczenia o braku warunków w domu, a dyrekcja nie może odmówić przyjęcia wniosku. Jedyne co pozostaje, to uprzejme rozmowy z rodzicami i dopytywanie, czy na pewno ich dziecko nie może uczyć się z domu […] Dzieci potrafią się wygadać. Nie raz już słyszałam, że mamusia jest w domu” – mówi nauczycielka.

„Małe dzieci wymagają uwagi. Gdy uruchamiam jakąś aplikację i koncentruję się na komputerze, to uczniowie w klasie zaczynają być głośno. Dyscyplinowanie ich jest bardzo niezręczne, bo wiem, że niektórzy rodzice „zdalnych uczniów” siedzą obok nich przy komputerze i widzą, co się dzieje” – dodaje.

Co o tym sądzicie? Dajcie znać w komentarzu!