Do kota imieniem Valentino nikt nawet nie chciał się zbliżyć. Miał brudną, skudloną sierść, infekcję skórną i zaropiałe oczy. Tylko miłość mogła mu pomóc i prawdziwy człowiek z wielkim sercem. Na szczęście dla Valentino ktoś taki się znalazł i odmienił całkowicie jego wygląd i życie.
Gdy znaleziono go na ulicy wyglądał naprawdę fatalnie. Skrajnie zaniedbany i wycieńczony, słaniał się na nogach i nie mógł otworzyć oczu.
W schronisku trafił do klatki i siedział tam sam aż do czasu, gdy pewnego dnia próg schroniska przekroczyła Elaine Seamans. Usłyszała jego ciche piski i podeszła.
„Wyciągnął w moim kierunku swoją małą łapkę i cicho zamiauczał. Wyglądało to jakby chciał krzyczeć o pomoc, ale nie miał na to sił” – powiedziała Elaine.
Elaine rozczulił jego widok. Wyjęła go z klatki i przytuliła, a mały Valentino oparł główkę o jej ramię…
Elaine poczuła, że on jej potrzebuje. Zabrała go ze schroniska do kliniki dla zwierząt, w której pracował jej przyjaciel Toby.
Tu szanse Valentino znacznie wzrosły. Otoczony dobrą opieką, szybko zaczął nabierać sił.
„Ma dobre serce” – powiedział Toby. „Jest bardzo kochający. Okazuje nam, że jest bardzo wdzięczny. Łasi się i przytula do każdego pracownika kliniki. Czuje, że u nas jest bezpieczny.”
W klinice doszedł do zdrowia i znalazł dom. Oczarował od pierwszego wejrzenia swoją przyszłą opiekunkę Tanię Menjivar, która go adoptowała. Tania Menjivar znalazła kiedyś na ulicy kota i go przygarnęła. Był bardzo chory i lekarze dawali mu miesiące życia. U Tani przeżył pięć lat. Odszedł rok przed tym, gdy Tania przeczytała historię Valentino. Kiedy zobaczyła kotka w tak złym stanie, poczuła to samo uczucie, które towarzyszyło jej, gdy zabierała z ulicy swojego zmarłego przyjaciela.
Po roku u niej Velentino jak widać ma się jak najlepiej:
Co za zmiana!