Pewna mieszkanka Gdyni musi liczyć się z karą wynoszącą nawet 500 złotych. Wszystko przez to, że… wyłączała kaloryfery, gdy wychodziła do pracy.
Spółdzielnia mieszkaniowa postanowiła ukarać kobietę za to, że dochodzi u niej do zbyt niskiego zużycia ciepła. Sprawa została opisana przez serwis trojmiasto.pl i w momencie wywołała niemałe poruszenie w sieci.
Tego się nie spodziewała
Gdynianka powiedziała dla trojmiasto.pl, że „przymyka zawór główny”, kiedy wychodzi z domu. Zapewniła jednak, że temperatura w mieszkaniu nie spada poniżej 19 stopni Celsjusza.
Spółdzielnia Mieszkaniowa Posejdon chce ukarać kobietę za zimne kaloryfery.
„Dopłata została obliczona na 496,18 zł za ostatni sezon grzewczy. Musi zapłacić za mieszkanie o powierzchni 80 m kw. 682,07 zł za zużycie CO według licznika (8,493 Gj) i karę 496,18 zł” – możemy przeczytać na portalu.
Mieszkanka Gdyni jest oburzona, że musi płacić karę za coś takiego. Według niej inni w wyniku podobnych sytuacji będą się bali oszczędzać, mimo iż powinno to mieć miejsce w czasie kryzysu energetycznego.
„Lokal zamieszkiwany jest przez cały sezon grzewczy przez trzy osoby, a temperatura w pomieszczeniach wynosi 20-21 stopni Celsjusza. Licznik był sprawdzany przez spółdzielnię i działa prawidłowo, ale faktycznie na tle pozostałych mieszkańców naszej klatki my zużywamy stosunkowo mało” – wyjaśniła kobieta dla trojmiasto.pl.
Spółdzielnia Mieszkaniowa Posejdon podkreśla, że jesień i zima to czas, gdy temperatura w mieszkaniach nie może być niższa niż 16 stopni Celsjusza, „aby nie wychładzać ścian i stropów mieszkań sąsiadujących.”
„Zastosowanie oszczędzania ogrzewania świadczy o tym, że pani w mieszkaniu ma zbyt niską temperaturę lub okresowo w sezonie jesienno-zimowym nie ogrzewa go wcale” – tłumaczyła Jolanta Kalinowska, prezes SM Posejdon.
Co o tym sądzisz? Daj znać w komentarzu!