Gdy jego 27-letni syn trafił do szpitala w wyniku doznanego udaru, George Pickering usłyszał okrutny werdykt, że nastąpiła śmierć mózgu.
To był już drugi udar. Lekarze byli bezradni. Poprosili rodziców o zgodę na pobranie organów. Matka podpisała zgodę na odłączenie od aparatury i pobranie narządów od jej syna. Ale ojciec nie miał najmniejszego zamiaru tego zrobić.
Zgoda matki wystarczyła by rozpocząć procedurę. Ale George nie zamierzał na to pozwolić. Przyniósł ze sobą do szpitala pistolet i grożąc lekarzom trwał przy synu zabraniając im go tknąć.
Groził, że zastrzeli każdego kto zbliży się do jego syna. Wtedy zainterweniował młodszy syn. Wyrwał ojcu pistolet, wiedział bowiem, że zaraz przyjedzie policja. Ale George był przygotowany. Miał przy sobie ukryty pod koszulą drugi rewolwer. I tym razem groził także rodzinie. Nikomu nie pozwolił zbliżyć się do łóżka syna.
George był zrozpaczony. Wiedział, że to niebezpieczne i policja będzie usiłowała go obezwładnić. Nie miał zamiaru nikomu zrobić krzywdy, ale ze wszystkich sił wierzył, że jego syn żyje i musi o niego walczyć.
Był gotów poświęcić własne życie, by ratować syna. Nie wiedział tylko czy to coś da.
W nerwowych chwilach po przyjeździe policji stało się coś niewiarygodnego. W pewnym momencie trzymany za rękę ojciec poczuł uścisk dłoni. Uścisk powtórzył się na oczach wszystkich zgromadzonych. Lekarze szybko zbadali mężczyznę i wyniki były zdumiewające. Mózg był aktywny, syn Georga nie umarł.
George poczuł wielką ulgę, głośno szlochając oddał się w ręce policji. Siedział w więzieniu 11 miesięcy, ale nie żałuje ani jednego dnia tam spędzonego. Gdyby nie jego desperacki czyn jego syn już by nie żył.
George junior jest dziś zdrowy i zawdzięcza życie swojemu tacie.