W związku z projektem odmrażania gospodarki zakłady fryzjerskie w ostatnim czasie mogły wznowić swoją działalność – oczywiście przy zachowaniu reżimu sanitarnego. Szybko wyszło jednak na jaw, że to nadal ryzykowny pomysł.
Jak podaje Wirtualna Polska u jednej z fryzjerek stwierdzono obecność koronawirusa. Do tego czasu miała do czynienia z co najmniej 60 klientami.
Fryzjerka zakażona koronawirusem
Fryzjerka z Wielunia okazała się być nosicielką koronawirusa. Po tym, gdy prawda wyszła na jaw, sanepid szybko zaczął działać i zbierać dane klientów, którzy mogli się od niej zarazić.
Jedni zostali już objęci kwarantanną, inni trafią pod nadzór epidemiologiczny. Bardzo duży wpływ ma czas, jaki spędzili z fryzjerką.
,,Dzwonimy do nich i podejmujemy czynności. Prowadzone jest dochodzenie epidemiologiczne, by ustalić, jak długo miał miejsce kontakt z tą panią. W zależności od ustaleń część osób kierowana jest na kwarantannę, część pod nadzór epidemiologiczny” – Wirtualna Polska cytuje słowa dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wieluniu Barbary Sułkowskiej.
Salony fryzjerskie nadal miejscami ryzyka
Fryzjerzy każdego dnia mają kontakt z mnóstwem klientów, którzy przebywają u nich czasem po kilka godzin. Zawsze istnieje ryzyko, że mamy do czynienia z osobą zakażoną, która sama nie jest świadoma tego, że ma koronawirusa.
Historia fryzjerki z Wielunia powinna być dla wielu przestrogą. W tej sprawie wypowiedział się wiceminister Waldemar Kraska.
,,Nie wiemy, ile osób uległo zakażeniu. Myślę, że te obostrzenia, które są w salonach fryzjerskich na pewno będą sprzyjały temu, że zakażeń nie będzie. Niestety może się zdarzyć, że osoba, która tam pracuje, może być zakażona.” – mówi.
Bardzo możliwe, że sama fryzjerka z Wielunia zaraziła się w ognisku zarażeń, powstałym w fabryce mebli w Jankowach w Wielkopolsce.