Znany onkolog, Jeffrey Long, opierając się na analizie ponad 5 tysięcy przypadków doświadczeń bliskich śmierci (NDE), jest przekonany o istnieniu życia po śmierci. W rozmowie z portalem Insider podkreślił, że zgromadzone przez niego dowody są nie do podważenia.
Jak wszystko się zaczęło?
Long, który jest zafascynowany tematyką NDE od niemal 4 dekad, wyznał, że zainteresowanie tym zjawiskiem pojawiło się 37 lat temu. Początkowo jako student natknął się na naukowe hasło dotyczące tej materii podczas wizyty w bibliotece. Wspomina, że badane przypadki dotyczyły osób będących w śpiączce czy nawet uznanych klinicznie za martwe.
Sceptycyzm i początki
Mimo fascynacji tematem, początkowe podejście Longa było sceptyczne. Wszystko jednak zmieniło się, gdy zgromadził ogromną bazę przekonywujących dowodów.
„W obliczu przytłaczających dowodów nabrałem pewności, że życie po śmierci rzeczywiście istnieje” – stwierdził.
Wspólne motywy w opowieściach o NDE
Choć każde doświadczenie jest unikalne, Long zauważył pewne powtarzające się elementy. Około 45% badanych relacjonowało odczucie bycia poza własnym ciałem. Wielu mówiło o przechodzeniu przez tunel, spotkaniach ze zmarłymi krewnymi oraz jasnym świetle.
Jednak to, co zdumiało lekarza, to historie pacjentów, które wydawały się potwierdzać zdarzenia z rzeczywistości. Jako przykład podaje kobietę, która po przebudzeniu z reanimacji opowiedziała o sytuacji, gdy lekarz upuścił narzędzie chirurgiczne na podłogę. Taka sytuacja faktycznie miała miejsce.
Brak wiarygodnego wyjaśnienia fizycznego
Long przekonuje, że zetknął się z licznymi badaniami na temat działania mózgu podczas NDE. Mimo to, jest pewny, że „nie istnieje nawet najmniejsza możliwość wiarygodnego fizycznego wyjaśnienia tego zjawiska.”
Zdaniem onkologa, jego badania wskazują na tajemnicę, której nauka nie jest jeszcze w stanie w pełni zrozumieć, a która może kryć odpowiedź na wieczne pytanie o życie po śmierci.
Źródło: Insider, Radiozet.pl