Choć historia ta wydaje się nieprawdopodobna, wydarzyła się naprawdę. Courtney Waldon – dwudziesto-siedmioletnia kobieta, mieszkająca w stanie Georgia wiodła normalne, szczęśliwe życie u boku swojego męża i malutkiej córeczki.
Pewnego dnia, wydarzyło się jednak coś, co na zawsze zmieniło kobietę…
Zdarzył się pewien wypadek, podczas którego na pozór zwykła zabawa przy ognisku przyniosła tragiczne konsekwencje. Nie wiadomo z jakiego powodu, podczas wspólnego relaksu, mąż Coyrtney dolał do ogniska benzyny, co spowodowało niewielką eksplozję. Niestety zbyt blisko obecna kobieta została poparzona w prawie 40% ciała, co spowodowało, że dotąd młoda i atrakcyjna Courtney zamieniła się w bliżej nieokreślone monstrum.
Choć pomoc przybyła niemalże natychmiast, a lekarze z najbliższego szpitala wprowadzili ją w śpiączkę farmakologiczną, podczas której odbyło się wiele operacji – żadna z nich nie przyniosła oczekiwanego skutku. Zdeformowane ręce i poparzona twarz codziennie przypominała nie tylko o bólu fizycznym, ale również szczęśliwym życiu prowadzonym przed wypadkiem. To jednak nie był koniec tragedii, które przydarzyły się Courtney.
Największy bowiem cios nadszedł od ukochanej osoby. Mąż kobiety – a jednocześnie sprawca wypadku, zdecydował się odejść od rodziny, i nie dał się przekonać argumentami o wspólnej córeczce i jej cierpieniu.
„To był niewyobrażalny cios, którego się nie spodziewałam. Pomimo wielu błagań i próśb, mój mąż do nas nie wrócił.”
W ciągu zaledwie kilkunastu chwil głupiej zabawy, Courtney straciła prawie wszystko- zdrowie, dom, ukochanego męża i możliwość podjęcia normalnej pracy.
„Żyłam na skraju załamania… Gdyby nie moja 4-letnia Caroline, kto wie, co by się wydarzyło…”
Kiedy wydawało się już, że Amerykanka nie podniesie się po tej tragedii, z pomocą przyszli sąsiedzi! To oni zebrali fundusze i wsparli Courtney w budowie ich nowego domu…
Jak widać po jej koncie na Instagramie i innych mediach społecznościowych, kobieta jest szczęśliwa i cieszy się życiem ze swoją córką.