in

Kierowca porzucił wypożyczone auto na plaży we Władysławowie. Nawet nie wyłączył silnika!

Nie ma wątpliwości co do tego, że wakacje zachęcają nas do odpoczynku i robienia rzeczy, na które z różnych względów nie decydujemy się na co dzień, ale to zdecydowanie przesada. Pewien kierowca wjechał na plażę samochodem i nawet nie wyłączył silnika, po czym przepadł bez śladu!

Plażowicze z Władysławowa nie mogli uwierzyć własnym oczom. Czegoś takiego jeszcze nie było!

Auto porzucone na plaży

Pracownicy firmy Panek byli mocno zdziwieni, kiedy dowiedzieli się, że na jednej z plaż ktoś zostawił wypożyczony samochód Toyota Yaris. Początkowo myśleli, że jest to po prostu żart, ale szybko wyszło na jaw, że nic bardziej mylnego.

„Parking na plaży? Nie, po prostu kierowca, który wypożyczył „Auto na minuty” już 1 lipca poniósł wakacyjny klimat. Może miało być romantycznie – wschód słońca obserwowany w towarzystwie Toyoty Yaris. A wyszło… jak zwykle. Kierowca-romantyk zapewnił sobie wątpliwą sławę w całej Polsce. Być może plażowicze z Władysławowa uznaliby, że to dość osobliwa forma reklamy, ale samochód miał… włączony silnik.

Wjazd na plażę jest zabroniony, a kierowca najwyraźniej zapomniał, że w tej sytuacji firma bez większych trudności ustali dane sprawcy.

Wiemy, że wakacje się dopiero zaczęły, a każdy jest spragniony opalania i chłodnej kąpieli w Bałtyku… Ale żeby wjeżdżać Pankiem między turystów na plażę we Władysławowie to chyba lekka przesada, nie” [pisownia oryginalna – red.] – możemy przeczytać w poście firmy Panek.

Jak się okazuje, podobnych przypadków jest mnóstwo, ale ten zdecydowanie zasłużył na to, by umieścić go w osobnym poście.

Specjaliści wynajęci przez firmę Panek wyciągnęli porzucony samochód z piasku.

„Na miejscu nasi pracownicy wezwali specjalną firmę, która wyciągnęła ciągnikiem naszą zakopaną gwiazdę” – czytamy.

Kierowca Toyoty Yaris może być pewien, że czekają go poważne konsekwencje.

„Klient zostanie oczywiście obciążony kwotą wyciągania auta, karą złamania regulaminu oraz otrzyma prezent od policji.” – tłumaczy firma.

Pod postem firmy na Facebooku pojawiła się lawina komentarzy. Na kierowcy nie pozostawiono suchej nitki.

„Bo Polacy nie szanują cudzej własności i nie dorośli do takich rzeczy jak wynajem auta na appkę”

„Szkoda ze swoim autem tak nie zrobił. Brak słów na kretynów”

„Mam pewną hipoteze tylko #PanekcarSharing musi podpowiedzieć czy idzie w dobrym kierunku. Jeśli było to w godzinnach rannych to napewno był to jakiś „Janusz” z parawanem i chciał być poprostu pierwszy na plaży. Jak dojechał to jakaś „Grażyna” już się rozkładała to pobiegł zająć dobrą miejscówke. Dlatego nie zgasił silnika” [pisownia oryginalna – red.]– czytamy.

A wy? Co o tym sądzicie? Dajcie znać w komentarzu!

Źródła: popularne.pl