Na obecny moment każdy Polak ma obowiązek noszenia maseczki ochronnej na terenie sklepu. Są jednak tacy, którzy nie zamierzają tego robić. Pewien mężczyzna wszedł do sklepu bez maseczki, więc ekspedientka natychmiast zwróciła mu uwagę. Nie spodziewała się jednak takiej reakcji. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Klient bez maseczki po zwróceniu uwagi przez ekspedientkę najpierw zaczął używać w jej stronę wulgarnych słów, a potem się na nią rzucił. 44-letni mieszkaniec bydgoskich Kapuścisk został zatrzymany przez policję. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności.
Kobieta tylko zwróciła mu uwagę
W Bydgoszczy w jednym ze sklepów przy ulicy Baczyńskiego doszło do dramatycznego zdarzenia. Klient rzucił się na ekspedientkę w sklepie, kiedy ta upomniała go, że nie ma zakrytego nosa i ust. Uderzył kobietę w twarz, ponieważ nie mógł przyjąć do wiadomości, że nie zostanie obsłużony. Miało to miejsce w środę po godzinie 14.00.
Mężczyzna początkowo kierował wulgarne słowa w jej stronę. Później starał się zakryć twarz koszulką, jednak sprzedawczyni nadal nie zamierzała tego wziąć za zakrywanie ust i nosa. 44-latek wyszedł ze sklepu, grożąc sprzedawczyni.
„Po chwili przyszedł ponownie, lecz tym razem z maseczką na twarzy. Kobieta poinformowała go, że w związku z jego wcześniejszym zachowaniem w stosunku do niej, nic mu nie sprzeda. Mężczyzna zignorował jej słowa, odzywając się niestosownie, a następnie podszedł do lodówki, próbując wyjąć z niej piwo. Ekspedientka zwróciła mu uwagę, że w sklepie towar podaje tylko sprzedawca. Mężczyzna nie reagował. Kobieta podeszła do niego i próbowała mu uniemożliwić wyciągnięcie alkoholu. Wtedy mężczyzna lekko ją odepchnął i uderzył pięścią w twarz, po czym wyszedł, nic nie wynosząc ze sklepu” – czytamy w oświadczeniu policji w Bydgoszczy.
Sprzedawczyni w wyniku uderzenia straciła przytomność. Inny klient, który w tym czasie był w sklepie, natychmiast powiadomił policję i pogotowie. 23-latka trafiła do szpitala. Teraz mężczyzna odpowie za to, co zrobił.
Okazało się, że 44-latek był pod wpływem alkoholu. Miał prawie promil alkoholu we krwi. Po tym, gdy został zatrzymany, trafił do aresztu i tam po wytrzeźwieniu usłyszy zarzut uszkodzenia ciała, a także gróźb karalnych.
Właściciel sklepu po tym zdarzeniu postanowił porozmawiać z dziennikarzami TVN24. Mężczyzna był stałym klientem, który za każdym razem miał problem z tym, żeby stosować się do panujących przepisów.