Sytuacja epidemiologiczna w naszym kraju z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna. Niemal każdego dnia słyszymy o nowym rekordzie zakażeń koronawirusem. Polacy są przygotowani na to, że w każdej chwili mogą pojawić się nowe, poważne zmiany. Każdy obawia się najgorszego – nastąpi już 12 listopada?
Jak informuje gazeta.pl, termin ten może okazać się kluczowy. Lepiej wiedzieć, o czym mowa.
W poniedziałek, 9 listopada Ministerstwo Zdrowia poinformowało o kolejnych 21 713 zakażeniach koronawirusem. Średnia w ostatnim tygodniu to ponad 24,6 tys. nowych przypadków dziennie. Jeśli liczba ta wzrośnie do ok. 27-29 tys., musimy liczyć się z kolejnym lockdownem.
Portal gazeta.pl wyliczył, że jeśli liczba zakażeń dalej będzie się utrzymywać, granica 27-29 tys. przypadków zostanie przekroczona 12 listopada. Piotr Müller, rzecznik rządu poinformował na swoim Twitterze o tzw. progach bezpieczeństwa, uwzględniających obostrzenia, które czekają Polaków.
Progi bezpieczeństwa (zależne od średniej dziennej liczby zachorowań za 7 dni). Od nas wszystkich zależy, czy będzie potrzebna narodowa kwarantanna. Zmniejszenie liczby zachorowań pozwoli w perspektywie na przywracanie poprzednich zasad. pic.twitter.com/jBCg5kAhTQ
— Piotr Müller (@PiotrMuller) November 6, 2020
Każdy kolejny przypadek zakażenia zbliża nas do przekroczenia pułapu 27 tys. Będzie to równoznaczne z narodową kwarantanną, czyli lockdownem. Rząd cały czas podkreśla, że to ostateczność.
Piotr Müller w swoim wpisie na Twiterze przypomina, że to od nas samych zależy, czy konieczne będzie wprowadzenie lockdownu. Jeśli dojdzie do zmniejszenia liczby zachorowań, nie będzie on potrzebny.
W chwili, gdy liczba zakażeń będzie wynosić poniżej 19 tys., rząd będzie w stanie podjąć decyzję o otwarciu m.in. kina, teatrów czy galerii – Polska będzie w strefie czerwonej.
Kolejny limit dotyczy sytuacji, w której będziemy mieć poniżej 9400 przypadków zachorowań. Cała Polska przejdzie wtedy do strefy żółtej i tylko te powiaty, w których zauważalna jest znaczna przewaga zachorowań, pozostaną w strefie czerwonej.
Jeśli mielibyśmy powrócić do stanu z czasów wakacji, w naszym kraju dzienna liczba zakażeń musiałaby spaść poniżej 3800. W takim przypadku kraj wszedłby do strefy zielonej, a regiony z największą liczbą zakażeń byłyby z kolei dzielone na strefy czerwone i żółte.
A tutaj podział progów bezpieczeństwa ze względu na liczbę zachorowań na 100 tys. mieszkańców.