in

Niedźwiedź zaatakował trenera na oczach dzieci. Cyrk twierdzi, że to wina publiczności.

Przeciwko wykorzystywaniu zwierząt w cyrkach walczy wiele organizacji na świecie i w Polsce. Jak długo jeszcze trzeba mówić o tym, że dzikie zwierzęta bardzo cierpią w cyrku…

Zwierzęta nie powinny pojawiać się na arenie i bawić ludzi, ale żyć w swoim naturalnym środowisku. Idealnym dowodem tego stwierdzenia jest przypadek, który miał miejsce całkiem niedawno w Karelii, w mieście Olonets.

Podczas występu wytrenowany drapieżnik przetoczył taczkę, a następnie trener potraktował go czymś smacznym. Ale potem coś niestety poszło nie tak. Drapieżnik zaatakował trenera i powalił go na podłogę.

W sprawie interweniował asystent trenera, który zaczął ratować swojego szefa. Najpierw kopał niedźwiedzia, a następnie zastosował paralizator na drapieżniku.

Setki widzów stały się świadkami tego strasznego widoku, wśród których było wiele dzieci.

Jak można zauważyć, arena nie była w żaden sposób ogrodzona, a niebezpieczny drapieżnik mógł w każdej chwili rzucić się na nich.
 
Okazało się, że trener miał szczęście i nie został szczególnie ranny, a to tylko dlatego, że zwierzę miało kaganiec. Właścicielka cyrku jest zdania, że winę za atak ponosi publiczność, która pomimo zakazu – używała lamp błyskowych w aparatach fotograficznych, co rozjuszyło zwierzę. Trener niedźwiedzia jest jednak innego zdania, według niego, niedźwiedź ma już 16-lat i zaatakował z powodu bólu stawów.
 
Cyrk zapewnił, że „numer z niedźwiedziem” zostanie wyłączony z programu i wyruszył w dalszą trasę.